Menu główne:
Nasi podopieczni
Gdy mama Emilki była w 19 tygodniu ciąży, pani doktor stwierdziła, że
praca serduszka Emilki nie jest prawidłowa, a zwężona aorta może doprowadzić do
rozwoju wady HLHS. Strach powrócił ze zdwojoną siłą. 2 lata wcześniej nikt nie
zauważył wady serduszka synka, którego oczekiwaliśmy. Po narodzinach jedyne, co
usłyszeliśmy, to przeraźliwy dźwięk pędzącej karetki, w której nieprzygotowani
na chore serduszko lekarze, walczyli o jego życie. 12 dni byliśmy razem, kolejne
7 osobno – my pogrążeni w rozpaczy, on walczył z gasnącym serca biciem. Po 19
dniach serduszko Karolka zabiło po raz ostatni...
Wykonaliśmy szereg badań,
dzięki którym mieliśmy poznać przyczynę. Wszystkie wyniki w normie.
Prawdopodobieństwo, że kolejne dziecko urodzi się z wadą serca, jest minimalne.
I kiedy po 19 tygodniach serduszko schowane w brzuszku mamy przestało równo
wybijać swój rytm – lęk powrócił, a strach wypełniał każdy nowy dzień.
Rozpoczęliśmy poszukiwania sposobu, by uratować życie naszego nienarodzonego
dzieciątka. W 22 tygodniu zdecydowaliśmy się na wykonanie prenatalnego zabiegu
poszerzenia aorty, aby udało się uniknąć dalszego rozwoju wady serca. Przepływ
się poprawił, niestety, lewa komora nadal nie kurczyła się prawidłowo.
Tuż
po narodzinach nasz strach przybrał na sile, a z tyłu głowy myśl o 19 dniach
życia Karolka nie odstępowała na krok. W pierwszych chwilach lekarze pragnęli
dać szansę – by serduszko mogło pracować jak serce dwukomorowe – wykonano
dwuetapowy banding. Niestety, po drugim etapie pewne było już, że z serduszka
Emilki konieczne będzie stworzenia serca jednokomorowego. 5-krotne próby
odłączenia od respiratora kończyły się niepowodzeniem. Gdy już się udało, oddech
Emilki był bardzo słaby, nierówny, modliliśmy się, oby nie był gasnącym. Po 10
godzinach płaczu, wykonano badanie USG jamy brzusznej, podczas którego lekarze
nie potrafili dostrzec aorty brzusznej i naczyń, wtedy po raz pierwszy
usłyszeliśmy „Nie ma dla niej szansy”. Kilka pięter wyżej lekarze szukali
ratunku dla serduszka naszej córeczki. My, trzymając za obrzękniętą rączkę,
byliśmy przy niej: podłączonej do 16 pomp, respiratora, oraz butli z azotem,
które utrzymywały naszą maleńką obolałą kruszynę przy życiu. Niezwykle spokojna,
choć aparatura szalała, dając znać, że w jej serduszku toczy się bitwa. Na
wyświetlaczu pomiar ciśnienia 48/23 i drastycznie spadające tętno – na naszych
oczach gasła. Rozpętaliśmy szpitalną burzę, a cały sztab medyczny rozpoczął na
naszych oczach przywracanie do życia naszą córeczkę. Dla niespełna
3-miesięcznego maleństwa to wysiłek, z którym nawet my, jedynie się temu
przyglądając, nie potrafiliśmy sobie poradzić – ona wygrała. Udało się, nim jej
serduszko się zdążyło zatrzymać… Z ulgą i ogromną nadzieją szykowaliśmy się do
drugiego etapu operacji Glenna.
Operacja serduszka Emilki rozpoczęła się o
8 rano. Podczas jednego zabiegu lekarze mieli wykonać 3 poważne operacje:
operację Newtona – pierwszy etap połączyć z Glenna oraz zespolenie płucne. O
21:30 w wejściu bloku operacyjnego ukazał się lekarz: ”Jej serduszko to jedna
wielka otwarta rana, to ogromne wyzwanie dla jego pracy”- wspomniał. Otrzymała w
prezencie 100 dni próby. Nie były to jednak łatwe dni, w których w bezpieczny
sposób mogła nabierać sił. Kolejne infekcje, nieplanowane cewnikowania i
skrzep... Podany lek – uratował jej życie, rozpuszczając skrzep, ale w ciągu
nocy (kiedy nad ranem ze wszystkich otworów, świeżo gojących się ran Emilka
straciła 5/6 objętości krwi), doprowadził niemalże do wykrwawienia. Los bywa
ślepy. Nie odpuścił, nie podarował jej chwil spokoju, kolejny skrzep pojawił się
kilka dni później- niestety lokalizacja nie pozwoliła na podanie leku –
konieczna była operacja. Po tej operacji lekarz poinformował nas, że to wszystko
co do tej pory przeżyła Emilka, to tylko kolejne próby podtrzymanie jej życia i
wykończonego do granic możliwości serduszka, a nie, jak w przypadku
standardowego leczenia, operacje, które mają zapewnić zdrowie – zamarliśmy.
Dopiero przy drugiej próbie, dzięki ogromnej wiedzy, a także braku wątpliwości
pani doktor w chęć życia naszej córeczki, udało się założyć stent obniżający
ciśnienie krwi. Po tej operacji, po niemalże 140 dniach Emilka została odłączona
od respiratora. Po prawie roku Emilka po raz pierwszy poznała swój rodzinny dom.
Wraz z prześwitującą zza burzliwych wydarzeń iskierką nadziei pojawiła się
wiadomość od polskich lekarzy, że leczenie Emilki w Polsce zostało zakończone,
gdyż wyczerpały się wszystkie możliwości ratowania jej serduszka. Jej osłabione,
nieustannie każdego dnia zwalniające serduszko, zbyt wysokie ciśnienie oraz
zwężone tętnice nie przetrwają podania kolejnej narkozy.
Emilkę czekała
jeszcze jedna, ostatnia operacja Fontanna, by mogła żyć. Rozpoczęliśmy
poszukiwania poza granicami naszego kraju. Konsultowaliśmy stan zdrowia naszej
córeczki w 3 światowej sławy klinikach. W Asklepios klinik Sankt Augustin w
Niemczech zaproponowała najszybszy termin. Podczas cewnikowania lekarze
dostrzegli, że w wyniku przebytych licznych infekcji, kolejnych operacji,
serduszko wytworzyło oboczne krążenie, które wspierało pracę serduszka,
jednocześnie zwężając i tak maleńkie tętnice. Komplikacje zostały usunięte i po
niemalże 2 latach została usunięta rurka tracheotomijna. Wtedy po raz pierwszy w
jej oczach ujrzeliśmy radość i poznaliśmy nasze prawdziwe dziecko. Bez
niekończących się infekcji, kolejnych komplikacji i stałych pobytach w szpitalu.
Bez bólu i cierpienia, przez ostatni rok Emilka starała się nadrobić wszystkie
zaległości i schować gdzieś głęboko pamiątki szpitalne.
16 lutego w
niemieckiej klinice czeka Emilkę kolejne cewnikowanie serca, aby obniżyć
ciśnienie przed ostatnią operacją Fontanna. Jeśli saturacja utrzyma się na
stałym poziomie i nie spadnie poniżej 70%, lekarze podarują Emilce czas do
wakacji na wykonanie ostatniej koniecznej operacji. Jeśli zaś gwałtowny spadek
ciśnienia obniży w znaczny stopniu saturację serduszka, konieczne będzie
wykonanie na tym samym stole operacyjnym, w tym samym momencie operacji
Fontanna, która uratuje jej pragnące jedynie życia serduszko. Koszt cewnikowania
oraz operacji Fontanna to ponad 54 500 euro. Część środków rodzice już mają,
niestety, w obliczu zagrożenia - brak pozostałych środków nie pozwoli
dziewczynce opuścić sali operacyjnej żywej.
Jeśli serduszko Emilki
będzie dostatecznie silne, będziemy mieli czas... Jeśli jednak podczas operacji
coś pójdzie "nie tak", na jednej stronie szali będzie jej niewinne serduszko, na
drugiej będą pieniądze, których brakuje. Nie pozwólmy, by po tak trudnej walce
od pierwszych dni swojego życia, na samym półmetku brak pieniędzy odebrał szansę
na życie dla Emilki.
Na operację Emilki
darowizny można wpłacać na specjalne konto
Fundacji św. Jadwigi Królowej
69 1600 1185 0004 0807 4789 5151